Jakub Popiwczak: „Z takimi kibicami gra się o wiele łatwiej”

Siatkarze Jastrzębskiego Węgla nadal nie mogą być pewni miejsca w półfinale PlusLigi. Do awansu do najlepszej czwórki wystarczy im jednak zwycięstwo w meczu z Łuczniczką Bydgoszcz. „Jeżeli chcemy być w czwórce, walczyć o medale, to musimy wygrać sobotni mecz” – powiedział w rozmowie z Czasem Siatkówki Jakub Popiwczak.

 

Czas Siatkówki: Stworzyliście dzisiaj wspaniałe widowisko w Spodku. Chyba dobrze grało się przy takim dopingu?

 

Jakub Popiwczak: Fajnie było tutaj zagrać po raz pierwszy w życiu. Mekka polskiej siatkówki jak to się mówi, historyczne miejsce dla naszego kraju, jeśli chodzi o ten sport. Dzisiaj pojawiło się bardzo dużo kibiców, nawet było większe zainteresowanie. Fani chcieli bilety, pytali, ale niestety klub z  Katowic nie przewidział takiej rzeszy fanów, a mogłoby ich być jeszcze więcej. Atmosfera na trybunach i tak była kapitalna. Dało się to odczuć, bębniło nam w uszach. Było bardzo głośno. Cieszę się, że taka ilość fanów z Jastrzębia tutaj przyjechała, wspierała nas. To buduje, że tyle ludzi chce jeździć za nami, wspierać nas, dopingować, po prostu być z nami.

 

 

Kibice byli chyba waszym siódmym zawodnikiem, szczególnie w tie-breaku, to oni ponieśli was do zwycięstwa.

 

Z takimi kibicami gra się o wiele łatwiej. Cieszę się, że oni jeżdżą, oddają swoje serce. Jak my zostawiamy siły na boisku, tak oni zostawiają dla nas serca. Starają się dać nam to jedno serce więcej, być tym siódmym zawodnikiem i to jest naprawdę budujące, pomaga i myślę, że w głównej mierze dzięki temu zakończyliśmy ten mecz na naszą korzyść.

 

 

Celem na pewno był komplet punktów, ale z tych dwóch chyba też możecie być zadowoleni?

 

Z jednej strony szkoda, bo musi być szkoda. Jeżeli wygrywamy 2:0 to chcemy zamknąć ten mecz jak najszybciej. Po tej dziesięciominutowej przerwie nasi rywale zaprezentowali bardzo wysoki poziom, a razem z poziomem prezentowanym przez nas stworzyliśmy dobre widowisko.

 

 

Po raz kolejny pojawia się temat dziesięciominutowej przerwy, po której wasza gra uległa pogorszeniu. 

 

GKS Katowice też zaczął grać dobrze. W tym trzecim secie trochę się przycięliśmy, rywale nas złamali i zaczęliśmy grać mniej pewnie i coś się posypało. Chyba trochę zwiesiliśmy głowy, a nie powinniśmy tego robić, powinniśmy utrzymywać wysoki poziom agresji. Katowiczanom udało się wygrać tego trzeciego, czwartego seta, ale koniec końców to my wygraliśmy ten mecz. To jest najważniejsze. Zwycięstwo buduje. Nadal walczymy o czwórkę, wszystko zależy od nas. Teraz wracamy do domu, będziemy grali u siebie, tam gra nam się łatwiej i nie zwykliśmy przegrywać.

 

 

Olsztynianie teoretycznie mają szansę na awans. To nakłada na was jakąś dodatkową presję przed tym meczem?

 

Na pewno każdy wie, że Indykpol AZS Olsztyn depcze nam po piętach, ale z drugiej strony znamy swoją wartość. Wiemy, że to my jesteśmy teraz dwa punkty nad nimi, jesteśmy dobrym zespołem. Jeżeli chcemy być w czwórce, walczyć o medale, to musimy wygrać takie mecze, jak ten dzisiejszy czy sobotni, który jest przed nami. Teraz koncentrujemy się tylko na tym, nie patrzymy w tabelę, bo wiemy, że jeżeli my zagramy dobrze, zdobędziemy trzy punkty, to nikt nas nie pozbawi miejsca w czwórce.

 

 

Czyli czujecie się mocni?

 

To nie podlega jakimkolwiek wątpliwościom. Jestem dobrej myśli i uważam, że znajdziemy się w czwórce. Nikt nie dopuszcza do siebie innej myśli.

 

 

 

Z Jakubem Popiwczakiem rozmawiała Izabela Piasecka