Marcin Kania: „Towarzyszyło nam bojowe nastawienie”

Aluron CMC Warta Zawiercie to zespół, który po raz kolejny ma za sobą meczowy maraton, który zakończył się dwiema wygranymi i dwiema porażkami. „Trzeba zwrócić uwagę, że zagraliśmy trzeci mecz w przeciągu półtorej tygodnia i to naprawdę zostaje zarówno w nogach jak i w rękach” – mówił Marcin Kania.

Czas Siatkówki: Jesteście jedną z nielicznych drużyn, która po raz kolejny gra cztery mecze w tak krótkim odstępie czasu, czujecie już trochę zmęczenie?

Marcin Kania: Na pewno trzeba zwrócić uwagę, że zagraliśmy trzeci mecz w przeciągu półtorej tygodnia i to naprawdę zostaje zarówno w nogach jak i w rękach, także teraz cieszymy się, że mamy troszeczkę dłuższą przerwę. Mamy około tygodnia, kiedy możemy chwilę odpocząć, zmobilizować się i przede wszystkim spokojnie potrenować przed kolejnym meczem.

Już pierwszy mecz z będzinianami pokazał, że to nie jest łatwy rywal co był widać również dziś. Z jakim nastawieniem wyszliście na ten mecz?

Na pewno towarzyszyło nam bojowe nastawienie. Zdajemy sobie sprawę, że to jest już końcówka ligi, to jest bodajże nasz dwudziesty mecz, więc trzeba łapać punkty, bo runda zasadnicza coraz szybciej zbliża się do końca, a my walczymy o to by awansować do play-offów i być jak najwyżej.

Na mecze rozgrywane z  teoretycznie słabszym rywalem trudniej jest się zmotywować?

Myślę, że to nie była tylko kwestia koncentracji, bo trzeba spojrzeć na to, że rozpoczęliśmy ten mecz z wysokiego „c” i kilkupunktowego prowadzenia. Dopiero w dalszej części meczu pojawiły się jakieś błędy własne, co troszkę spowolniło grę i nas osłabiło. Nie szukałbym tutaj jednak przyczyn w koncentracji, bardziej chyba pojawiła się ospałość, a same błędy wynikały zarówno ze zmęczenia jak i z sytuacji boiskowej.

Wydaje się, że dzisiaj brakowało przede wszystkim skuteczności w ataku.

Ciężko powiedzieć, może wynikało to też z chwilowej ospałości czy ze zmęczenia. MKS Będzin też się nakręcił i naprawdę fajnie grali, a my trochę się zatrzymaliśmy. W pierwszym secie, który wygraliśmy, przy dużej przewadze straciliśmy sporo punktów i w kolejnych odsłonach też nam się zdarzały takie przestoje, więc myślę, że to był nasz mankament.

Natomiast w czwartym secie po raz kolejny kluczem okazała się zagrywka, gdzie po pierwszych piłkach Mateusza Malinowskiego odjechaliście rywalom.

Myślę, że tutaj trzeba przywołać stare siatkarskie powiedzenie, że kto zagrywa ten wygrywa. Zagrywka jest bardzo ważna, zwłaszcza tutaj u nas na hali, która jest niższa, więc przy dobrej zagrywce i wysokim przyjęciu jest szansa że zahaczy o sufit. Natomiast każdy zespół liczy na to, że zagrywka będzie atutem i ważne, że u nas się pojawiła w tych trudnych momentach.

Po raz kolejny pokazaliście też, że w tych najważniejszych momentach potraficie utrzymać koncentrację i przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.

Ważna jest odporność psychiczna i to, że w tych trudnych momentach potrafimy przechylać szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W tie-breaku też zdarzył nam się moment, że traciliśmy dwu lub trzypunktową przewagę, ale jednak cały czas kontrolowaliśmy przebieg tego seta, grając punkt za punkt, a w końcówce na szczęście wróciła dobra zagrywka.

Teraz macie krótką przerwę, a za tydzień jedziecie do Kędzierzyna-Koźla. Będziecie chcieli zaskoczyć czymś szczególnym rywali?

Na pewno chcemy teraz odpocząć, złapać troszkę świeżości i takiego rytmu treningowego, który jest nam potrzebny by przećwiczyć słabsze punkty naszej gry. Do Kędzierzyna-Koźla pojedziemy z chęcią postawienia się i walki o punkty, a nawet o zwycięstwo.

Jest dopiero styczeń, ale już od dłuższego czasu pojawiają się spekulacje transferowe. Jak z perspektywy zawodnika to wygląda, kiedy wiadomo już kto przychodzi, kto odchodzi z zespołu i jak będzie wyglądała drużyna za rok?

Na pewno jest to niecodzienna sytuacja, bo tak naprawdę chyba jeszcze nie zdarzyło się żeby jakiekolwiek spekulacje transferowe rozpoczęły się w listopadzie czy w grudniu. Jest to bardzo wcześnie, a sezon dopiero nabiera tempa. Takie myśli trzeba jednak odłożyć na bok i skupić się na grze, by ostateczny rezultat był jak najlepszy.

Z Marcinem Kanią rozmawiała Natalia Gajda