Siatkarze LUK Politechniki Lublin w miniony weekend rozegrali przedostatni turniej towarzyski przygotowujący do sezonu. Choć przegrali pojedynki z plusligowymi ekipami, mogą mieć powody do zadowolenia. „Po tym turnieju, raczej jestem spokojny, bo pokazaliśmy, że potrafimy grać w siatkówkę” – mówił trener Maciej Kołodziejczyk.
Czas Siatkówki: Jak oceni pan ten turniej?
Maciej Kołodziejczyk: Mogę tylko pozytywnie ocenić ten turniej. Bardzo dużo dobrego grania za nami przeciwko rywalom z najwyższej półki. Bardzo się cieszę, że mimo iż graliśmy z takimi zespołami, pokazaliśmy dobrą siatkówkę, zarówno jeżeli chodzi o mecz piątkowy, jak i sobotni. Naprawdę wielki szacunek dla chłopaków, że wyszliśmy tak naprawdę bez kompleksów przeciwko wyżej notowanym ekipom, a zagraliśmy bardzo dobre spotkania. Na pewno nasza dobra postawa powinna przełożyć się na grę w lidze, która jest dla nas najważniejsza. Teraz tylko od nas zależy, czy będziemy w stanie ten poziom, który tutaj pokazywaliśmy przenieść na warunki pierwszoligowe. Myślę, że mam inteligentną drużynę. Doskonale wiemy, że liga jest dla nas najważniejsza i tam będziemy oczekiwać takich właśnie pojedynków, ale oczywiście może z korzystniejszym wynikiem.
Nie mogę nie zapytać o piątkową sytuację z Nevenem Majstorovićem. Wiadomo coś więcej na temat jego stanu zdrowia?
To nie jest groźna kontuzja, tak naprawdę wyłącza Nevena z treningów na kilka dni, z czego bardzo się cieszymy, bo zawsze jak się przytrafiają kontuzje zawodnikom jest to niemiły akcent tego wszystkiego, ale, mówiąc klasykiem: szczęście w nieszczęściu, że jest to nieduży uraz i lada dzień Neven do nas wraca.
Wszyscy mówią, oczywiście jak najbardziej pozytywnie, o transferach, jakie LUK Politechnika Lublin w tym roku poczyniła. Co nowi zawodnicy wnoszą do tego zespołu?
Mówiąc o takich celach, o których głośno mówimy, że przed drużyną jest postawiony cel awansu do PlusLigi. Musieliśmy ściągnąć przede wszystkim zawodników z przeszłością plusligową, żeby właśnie w tych najważniejszych momentach nikomu nie zadrżała ręka. Same transfery oceniam jak najbardziej pozytywnie. Widać, że są to nie tylko zawodnicy, którzy dużo dają sportowo drużynie, ale również mentalnie. Cała ekipa bardzo dobrze czuje się ze sobą, dobrze nam się współpracuje i tylko czekać na rezultaty tej pracy.
Jak zawodnicy zaaklimatyzowali się w Lublinie, w zespole? Szybko złapali kontakt?
Tak, jak najbardziej. Jeżeli chodzi o tę sferę mentalną, o atmosferę w drużynie, to mogę ocenić tak naprawdę na szóstkę. Zawodnicy bardzo dobrze czują się ze sobą. Uważam również, że nasza współpraca, jeżeli chodzi o sztab szkoleniowy przebiega bardzo dobrze. Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
W którym miejscu przygotowań w tej chwili jesteście? Jak Pan to ocenia?
Już wchodzimy w takie nasze docelowe granie. Najcięższy etap jest już za nami, nogi troszeczkę puściły. Tak naprawdę ten turniej za tydzień, gdzie jedziemy do Świdnika na memoriał (11-12 września rozegrany zostanie Memoriał Tragicznie Zmarłych Siatkarzy Avii Świdnik – przyp. red.), odpowie nam na pytanie, jak ta nasza gra docelowo wygląda, bo już za tydzień na tym turnieju powinniśmy się zachowywać tak, jak w lidze. Po tym turnieju, który teraz miał miejsce, raczej jestem spokojny, bo pokazaliśmy, że potrafimy grać w siatkówkę, pokazaliśmy potencjał drużyny, a tego się nie da wymazać ot tak. Kwestia naszej głowy, jeżeli to utrzymamy, to będziemy naprawdę bardzo mocnym rywalem dla wszystkich. Tak jak mówię, za tydzień chcemy, żeby to była nasza docelowa gra.
Odczuwacie wokół waszej drużyny duży wzrost zainteresowania nie tylko ze strony kibiców, ale też mediów?
To jest tak jakby naturalna sytuacja. Wiadomo, jak się mówi o wielkich celach, to nad tą drużyną skupione jest największe zainteresowanie. To jest dla nas naturalne, my to rozumiemy i musimy to po prostu zaakceptować, cieszymy się, że wizerunek klubu jest rozpoznawalny nie tylko, powiedzmy, tutaj w naszym regionie, ale też na obszarach całej Polski i o to w tym wszystkim chodzi.
23 września zaczynacie ligę meczem u siebie, jesteście przygotowani na ten lubelski kocioł kibiców?
Niestety wiemy, jaka jest sytuacja, wiemy, że są obostrzenia i tylko możemy żałować, że hala nie wypełni się do ostatniego miejsca. Już pokazaliśmy w poprzednim sezonie, że potrafiliśmy zapełnić tę halę, że kibice przychodzili chętnie na nasze mecze, ale co najbardziej cieszy, że przychodzili i pomagali nam dopingiem. To nie był teatr mówiąc w cudzysłowie, tylko przychodzili, hala żyła, bardzo nam to pomagało i również liczymy na to, że w tym sezonie będzie podobnie.
Tak jak w zeszłym sezonie liczy Pan, że zaczniecie z wysokiego „C”?
Znaczy w zeszłym sezonie nie zaczęliśmy z wysokiego C, zaczęliśmy od dwóch porażek, potem ten pociąg ruszył i wygrywaliśmy mecz za meczem. Bodajże mieliśmy dwie takie serie w sezonie, że wygraliśmy sześć pojedynków z rzędu, z resztą udało nam się jako pierwszej drużynie zatrzymać niepokonaną Stal Nysę. Naturą zespołów, które chcą się liczyć w stawce, jest to, że muszą podejść do każdego pojedynku w stu procentach skoncentrowani i my musimy się z tym mierzyć. Także rolą drużyny, jak i naszą jako sztabu, jest przygotowanie drużyny na to, żeby być na tym pierwszym meczu już w stu procentach gotowym i od pierwszego spotkania na pewno będziemy chcieli zwyciężać.
Z Maciejem Kołodziejczykiem rozmawiała Marta Chlebicka