Michal Masny: „Wyjdziemy zdeterminowani by wygrać”

Aluron Virtu CMC w najbliższą środę zainauguruje rozgrywki Pucharu Challenge. Zawiercianie w debiutanckim meczu podejmą Hebar Pazardzhik. „Bułgarski zespół to też bardzo dobra drużyna. Zobaczymy jak to będzie wyglądać bo w ostatnim czasie nasza gra nie układała się najlepiej”- powiedział Michal Masny.

 

Czas Siatkówki: Odłóżmy na chwilę PlusLigę na bok, bo przed wami wielkie wydarzenie, zagracie w Pucharze Challenge, który jak już niejednokrotnie zostało powiedziane rządzi się swoimi prawami. Na co nastawiacie się przed tym turniejem?

 

Michal Masny: To jest taki trochę play-off, bo gramy dwa mecze, jeden u siebie, a drugi na wyjeździe. Dalej przechodzi lepszy zespół i to jest taka główna różnica między pucharem a PlusLigą. Trzeba zagrać dwa mecze na maksimum swoich możliwości. Oczywiście dobrze byłoby zrobić w tym pierwszym meczu jak najlepszy wynik, żeby później było troszeczkę łatwiej. Myślę, że ta pierwsza runda jest do przejścia. Bułgarski zespół to też bardzo dobra drużyna, w której grają doświadczeni zawodnicy. Zobaczymy jak to będzie wyglądać, bo w ostatnim czasie nasza gra się nie układała najlepiej, lecz myślę, że to nie będzie żaden problem i na pierwszy mecz wyjdziemy zdeterminowani do tego by wygrać.

 

 

Małą halę w Zawierciu, która niejednokrotnie jest waszym atutem, podczas europejskich pucharów zamienicie na nieco większy obiekt w Dąbrowie Górniczej. Liczycie na wsparcie kibiców?

 

Jeżeli nasza hala jest gorącym terenem to w Dąbrowie też tak będzie. Myślę, że nasi kibice zrobią niezły hałas w hali i nieważne czy będzie to duży obiekt czy mały to wsparcie i doping będą takie same.

 

 

W pucharze nie ma systemu challenge, a wy często zdobywać punkty po wideo weryfikacji. Brak tego systemu będzie jakimś utrudnieniem?

 

Przyzwyczailiśmy się do tego, że ten challenge jest i nam pomaga, także w pewnym sensie może to być jakiś problem dla nas. Myślę jednak, że w większym sensie chodzi o to, by w głowie nastawić się na to, że sędziowie mogą czegoś nie widzieć, mogą popełniać błędy i nie być przez to zbyt nerwowym.

 

 

Przywołał pan ostatnie niepowodzenia w PlusLidze, czy to w jakimś stopniu na was wpłynęło?

 

Tak naprawdę nie ma czasu by płakać nad rozlanym mlekiem. Wiadomo, gdzieś to w głowie zostaje, że ta gra nie wygląda jakbyśmy chcieli. Narzekaniem jednak nic się nie zmieni. Musimy spróbować potrenować, chodź tego czasu nie ma zbyt wiele na jakieś spore poprawki. Trzeba robić swoją robotę i wychodzić na mecz, pokazując maksimum swoich możliwości. Wydaje mi się, że potrzeba trochę czasu i cierpliwości na to, by nasza gra wróciła na swoje tory i będzie wszystko dobrze.

 

 

Przy takim tempie rozgrywania kolejnych meczów macie czas na wyciąganie wniosków i przygotowanie do kolejnych spotkań?

 

Zawsze trzeba wyciągać wnioski i analizować to co się dzieje, ale nie ma czasu, by za bardzo to rozpatrywać. Najgorsze jest to, że jeśli coś z tej analizy wyjdzie to nie ma czasu, aby to przepracować i wypracować coś, co nie funkcjonuje tak jak byśmy chcieli. W lidze jednak wszyscy mają praktycznie taką samą sytuację i musimy trochę powalczyć sami z sobą.

 

 

Czekacie już na przerwę, gdzie będziecie mieć prawie miesiąc na odpoczynek i spokojny trening?

 

Szczerze mówiąc to nie ma nawet kiedy poczuć, że jest się zmęczonym. Jeśli chodzi o przerwę to nie czekamy na nią jakoś specjalnie, bo to byłoby takie trochę zabójstwo. Oczywiście ta przerwa bardzo nam się przyda pod względem treningu, odpoczynku i żeby głowa trochę odpoczęła, bo to też nie jest bez znaczenia. Gramy mecze tak często, że czasem może być problem, by emocje wychodziły na zewnątrz podczas meczu i wtedy się trochę trudniej gra.

 

 

 

Z Michalem Masnym rozmawiała Natalia Gajda