Kacper Piechocki: „Nie poddaliśmy się i myślę, że to było dla nas kluczowe”

Siatkarze PGE Skry Bełchatów odnieśli drugie z rzędu zwycięstwo. W środę na warszawskim Torwarze po pięciu setach pokonali drużynę ONICO Warszawa, chociaż w całym spotkaniu prowadzili już 2:0. Najbardziej cieszy nas to, że od początku do końca walczyliśmy i byliśmy drużyną” – mówił po meczu Kacper Piechocki.

 

Dobry początek i szczęśliwe zakończenie

 

Pojedynek na warszawskim Torwarze od początku zapowiadał się emocjonująco. Kibice nie mogli narzekać na brak wrażeń, bowiem obie ekipy od pierwszych piłek inauguracyjnej odsłony nawiązały ze sobą wyrównaną walkę. W końcówce przewagę wypracowali sobie siatkarze PGE Skry Bełchatów, a tę utrzymali do końca. Zwyciężyli też w drugiej odsłonie, tym razem z większą różnicą punktową. W trzeciej partii do walki powrócili gracze ONICO Warszawa i doprowadzili do tie-breaka, lecz w nim, po zaciętej walce, szalę zwycięstwa przechylili na swoją korzyść mistrzowie Polski i dzięki temu zwycięstwu dopisali do tabeli cenne dwa punkty. Najbardziej cieszy nas to, że od początku do końca walczyliśmy i byliśmy drużyną. Nie poddaliśmy się i myślę, że to było dla nas kluczowe. To bardzo ciężki teren, bardzo dobra drużyna, więc czemu mielibyśmy się nie cieszyć z dwóch punktów” – mówił po meczu Kacper Piechocki. Libero bełchatowskiej drużyny w całym spotkaniu zanotował grę w przyjęciu na poziomie 39% (16% perfekcyjnego). Warto podkreślić, że końcówka pierwszego seta w dużej mierze ustawiła grę w drugiej odsłonie, ale w takim pojedynku to nie ten moment był najbardziej satysfakcjonujący, co podkreślił libero PGE Skry: „Cieszymy się, że tak zaczęliśmy seta i później grało nam się dużo łatwiej. Myślę jednak, że bardziej powinno nas cieszyć, że wygraliśmy końcówkę, która była na styku w tie-breaku. Myślę, że to jest zadowalające. Po tym meczu jest dużo pozytywów, ale też nie możemy popadać w hurraoptymizm i pracujemy dalej”

 

O przebiegu pojedynku na Torwarze przeczytasz TUTAJ

 

 

Poza „szóstką”

 

Po dwudziestej pierwszej kolejce PlusLigi siatkarze PGE Skry Bełchatów spadli z szóstej lokaty na siódmą, tracąc do do GKS-u Katowice jeden punkt. Bełchatowianie jednak mają jeszcze do rozegrania zaległe spotkanie z Treflem Gdańsk, a także w dwudziestej czwartej kolejce czeka ich bezpośrednie starcie z katowiczanami. Nikt się nie skupia na tym, co jest w tabeli, tylko skupiamy się na każdym kolejnym spotkaniu, bo wszyscy powtarzamy, że przy naszej dobrej dyspozycji i dobrej grze jesteśmy w stanie wygrać z każdym” – wyjaśnił siatkarz. 

 

 

Powroty i coraz więcej możliwości

 

Należy podkreślić, że powoli zaczynają się rozwiązywać problemy zdrowotne, które w ostatnim czasie trapiły ekipę z Bełchatowa. Do gry zaczynają powracać kontuzjowani zawodnicy – już w meczu z Cuprum Lubin na boisku pojawił się Milad Ebadipour, a mecz na Torwarze Irańczyk rozpoczął w wyjściowym składzie. W Warszawie zaś w składzie meczowym znalazł się Artur Szalpuk, lecz nie pojawił się na boisku. Nie da się utrzymać jednego poziomu przez cały czy mecz, czy okres, więc fajnie by było, jakby trener miał czasem jakąkolwiek zmianę i myślę, że z tego powodu musimy się cieszyć. Nie było podstawowych graczy, ale mamy szeroki skład i wszyscy udowodnili na boisku, że potrafią coś dać tej drużynie. Przede wszystkim cieszy to, że mamy większe pole manewru” – podkreślił na zakończenie Kacper Piechocki.

 

Najbliższe spotkanie mistrzowie Polski rozegrają już w niedzielę. Na własnym boisku zmierzą się z Aluronem Virtu Wartą Zawiercie, z którą w pierwszej rundzie fazy zasadniczej przegrali 1:3.

 

 

 

Z Kacprem Piechockim rozmawiała Marta Chlebicka