Siatkarze Jastrzębskiego Węgla mają za sobą starcie z GKS-em Katowice. Spotkanie to rozstrzygnęło się dopiero po tie-breaku, a wygrana pozwoliła podopiecznym trenera Ferdinando de Giorgiego na awans na piątą pozycję w tabeli. „W tym momencie każdy punkt jest bardzo cenny” – powiedział w rozmowie z Czasem Siatkówki Jakub Popiwczak.
Czas Siatkówki: Trudno było wymazać wam ten nieudany mecz z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle w ramach Ligi Mistrzów i przystąpić do tego spotkania z czystą głową?
Jakub Popiwczak: Mamy świadomość siły kędzierzynian. Wiemy, że ZAKSA Kędzierzyn-Koźle jest mistrzem Polski i na ten moment chyba najlepszą drużyną w kraju. Podchodziliśmy do tego dwumeczu z nadzieją, ale wiedzieliśmy, że liga goni i zaraz po meczu musieliśmy zamknąć plik pod nazwą „Champions League” i otworzyć ten z napisem „PlusLiga” i koncentrować się tylko na kolejnym spotkaniu, bo tylko w taki sposób możemy wygrywać i utrzymywać tempo na dłuższym dystansie.
Patrząc na to spotkanie można było mieć deja vu. W poprzednim sezonie w Spodku również prowadziliście 2:0 z katowiczanami, potem oni doprowadzili do tie-breaka, którego zdominowaliście.
Mam całkiem dobrą pamięć i też takie obrazki mi się pojawiły. Wtedy również był koniec marca, tak samo jak dzisiaj było ładne słoneczko, wygrywaliśmy 2:0, więc cały scenariusz się powtarzył. Nie pamiętam tie-breaka, ale dzisiejszy chyba był zakończony bardziej na spokojnie. Na pewno po tych czterech setach, przy wyniku 2:2 w naszych głowach była tylko jedna myśl, żeby wygrywać, bo wiemy jak cenne są punkty w tabeli. Nadal mamy wszystko w swoich rękach i myślimy tylko o walce w pierwszej szóstce.
Co stało się po pierwszych dwóch setach? Po dziesięciominutowej przerwie przestała wam leżeć zagrywka i zaczęliście popełniać błędy.
Katowiczanie zaczęli lepiej serwować, szczególnie Paweł Pietraszko, który ma niesamowitą ręka w polu zagrywki. To zaczęło działać na ich korzyść, ale myślę, że my trochę zjechaliśmy z poziomem gry, bo w pierwszych dwóch setach wszystko było równo, elementy funkcjonowały tak jak trzeba i szkoda, że w tym meczu nie udało się zdobyć tego jednego punktu więcej.
Tie-breaka z kolei ustawiła chyba właśnie zagrywka. Najpierw wysokie prowadzenie zapewnił wam Jason DeRocco, później swoje dołożył również Wojciech Sobala, to chyba był kluczowy moment?
Dokładnie tak było. Jason i Wojtek zapewnili dwie długie serie zagrywkami, które były bardzo dobre. Później na pewno do tego wszystkiego przyczyniły się bloki i obrona, bo katowiczanie mieli kilka szans, żeby uciec z tych ustawień i to im się nie udawało, bo mieliśmy zaporę nie do przejścia. Nawet jak coś przeszło przez blok, to ktoś tę piłkę podbijał.
Swoje w tym meczu zrobili również wasi kibice, którzy sporą grupą zjawili się w Spodku.
Bardzo fajnie, że pojawiło się tylu kibiców z Jastrzębia, mimo naszej trochę gorszej gry w tym sezonie. Kibice nadal są z nami i dalej chcą nas dopingować, nadal w nas wierzą i to jest bardzo budujące.
W tym momencie, jeśli chodzi o awans do najlepszej szóstki, macie wszystko w swoich rękach. Odczuwacie presję czy wręcz przeciwnie?
Presja oczywiście jest, bo sami ją na siebie narzucamy i wiemy, że musimy być w szóstce. Nikt z nas nie wyobraża sobie innego rozstrzygnięcia. Kibice tego od nas tego oczekują, wszyscy wiemy, że nas na to stać i wiemy, że musimy to zrobić. Wierzę, że będziemy w szóstce, bo jesteśmy dobrym zespołem, który na to zasługuje. W tym sezonie mieliśmy lepsze i gorsze momenty, ale koniec końców jestem pewien, że szóstka będzie w Jastrzębiu.
Trzy ostatnie mecze zagracie z teoretycznie słabszymi rywalami. PlusLiga pokazała jednak, że tak naprawdę każdy może wygrać z każdym, więc nie możecie być do końca pewni, że wywalczycie komplet punktów, a każda strata może drogo kosztować.
Margines błędów jest już bardzo mały, a można powiedzieć, że praktycznie zerowy. W tym momencie każdy punkt jest bardzo cenny i do kolejnych spotkań nie możemy podchodzić z jakimkolwiek rozprężeniem, bo chociażby następny mecz gramy z MKS-em Będzin, z którym rok temu u siebie przegraliśmy, w tym sezonie pierwsze spotkanie również. Przed własną publicznością gramy jednak o wiele lepiej, a zostały nam jeszcze dwa pojedynki w Jastrzębiu, co na pewno nas cieszy. Oprócz tego czeka nas jeszcze wyjazd do Szczecina. Do każdego rywala musimy podejść maksymalnie skoncentrowani, bo w tej lidze nie ma innej możliwości.
W końcówce sezonu zasadniczego najważniejsza będzie koncentracja?
Zdecydowanie tak, bo teraz każdy punkt jest cenny i nawet nie na wagę złota, a na wagę czegoś większego. Nie wiem co jest cenniejsze od złota, ale ma to ogromną wagę i jeżeli zdarzyłyby się kolejne straty punktów, to nasi rywale mogą decydować za nas, czy będziemy w tej szóstce, a do takiej sytuacji nie chcielibyśmy dopuścić. W tabeli jest tak ciasno, że ciągle trzeba zerkać, co się dzieje. Jeżeli jednak mamy wszystko w swoich rękach, to przede wszystkim liczy się nasza gra, a dopiero później zerkamy co się dzieje wśród innych.
Z Jakubem Popiwczakiem rozmawiała Izabela Piasecka