Bełchatowianie po udanym początku spotkania i prowadzeniu 2:0, w kolejnych trzech odsłonach musieli uznać wyższość Cucine Lube Civitanovy. Dla PGE Skry Bełchatów spotkanie było trudne, ale mimo porażki, drużyna nie zamierza się poddawać i do Włoch jedzie po zwycięstwo i awans do kolejnej rundy Ligi Mistrzów.
Zadecydowały końcówki
W kluczowych momentach trzech ostatnich partii widać było, która drużyna lepiej czuje się na boisku. Cucine Lube Civitanova odrzucała rywali od siatki i zatrzymywała go skutecznymi blokami, co pozwalało na budowanie zaliczki. To właśnie głównie te elementy zadecydowały o wygranej mistrzów Włoch. „Było dwa zero dla nas, graliśmy dobrze, a w pierwszych dwóch partiach od początku do końca popisywaliśmy się równą grą. Więcej szczęścia i kilka dobrych ataków w kontrze pozwoliły nam wygrać. Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy słabiej, zaskoczyli nas mocniejszą zagrywką, a w czwartym secie Dragan Stanković zatrzymał nas kilka razy blokiem i wynik nam uciekł. Dopiero pod koniec partii wróciliśmy na nas poziom, ale nie wystarczyło to do odniesienia zwycięstwa. W tie-breaku rywale utrzymali wyższy poziom niż my i wygrali zasłużenie” – powiedział po zakończeniu spotkania Srećko Lisinac.
Środkowy klubu z Bełchatowa podkreślał, że jego drużyna od początku do końca wierzyła w zwycięstwo, ale ostatecznie uległa rywalom po tie-breaku. W końcówkach trzech ostatnich partii Cucine Lube Civitanova pokazała, że jest lepiej przygotowana do walki o zwycięstwo. „Od początku wierzyliśmy w zwycięstwo, ale to jeden z najlepszych zespołów na świecie i pokazują to w takich meczach” – mówił Srećko Lisinac. Środkowy bełchatowskiej drużyny nie ukrywał również, że PGE Skra pojedzie do Włoch po zwycięstwo i nie zamierza się poddawać. „Presja nie będzie większa, niż gdybyśmy wygrali w trzech setach. Jedziemy walczyć, bo pokazaliśmy, że potrafimy dobrze grać i liczę na powrót do Atlas Areny” – zakończył Srećko Lisinac.
Źródło: informacja własna