Siatkarze PGE Skry Bełchatów po raz kolejny w tym sezonie pokonali Asseco Resovię Rzeszów. Chociaż rzeszowianie w spotkaniu na Podpromiu prowadzili już 2:1 i mieli w górze piłkę meczową, bełchatowianie odwrócili losy pojedynku. „W siatkówce nigdy nic nie wiadomo” – mówił po ostatnim gwizdku Srećko Lisinac.
Czas Siatkówki: Mecze z Asseco Resovią Rzeszów wywołują zawsze szczególne emocje. Tak było i tym razem?
Srećko Lisinac: Ten mecz z rzeszowianami, jak każdy w tym sezonie, był bardzo ciężki. Teraz każdy pojedynek jest dla nas bardzo ważny. Musimy wygrywać, żebyśmy zostali na drugim miejscu w tabeli i byli rozstawieni w półfinale. Zawsze fajnie jest grać w Rzeszowie, za każdym razem są tu duże emocje i nie ukrywam, że dobrze się tutaj czujemy. Na Podpromie zawsze przychodzi dużo kibiców, którzy tworzą niesamowitą atmosferę.
W pierwszym secie odrobiliście dosyć wyraźną stratę i mogłoby się wydawać, że złapaliście swój rytm, ale w kolejnych partiach chyba czegoś zabrakło?
Tak mogło się wydawać, ale taka jest siatkówka i nie zawsze przewidywania się sprawdzają. Równie dobrze mogliśmy przegrać tego pierwszego seta, a potem wygrać trzy kolejne partie. W tym sporcie nigdy nic nie wiadomo i niczego nie można być pewnym.
Po tej kolejce w PlusLidze zrównaliście się punktami z zespołem z Warszawy. Obserwujecie sytuację w tabeli?
Teraz mamy tyle samo punktów, co ONICO Warszawa, ale mimo wszystko nie możemy w tym momencie patrzeć na tabelę. Do końca sezonu jest jeszcze bardzo dużo meczów. Na pewno i my i oni, będziemy tracili po drodze punkty. To samo tyczy się wszystkich zespołów, które walczą o pierwsze sześć miejsc. Wszystko wyjaśni się na koniec rundy zasadniczej, a teraz nie pozostaje nic innego, jak grać swoje w każdym spotkaniu i nie tracić koncentracji.
Czujecie niedosyt po porażce w Pucharze Polski? Zwłaszcza po dobrym półfinale z ONICO Warszawa?
Jak to się mówi, zagraliśmy dobry mecz w półfinale, a potem złe spotkanie w finale. Trzeba przyznać, że w tym pojedynku Trefl Gdańsk zagrał zdecydowanie lepiej od nas. W tym spotkaniu zagrali zdecydowanie skuteczniej niż w pozostałych starciach w tym sezonie i zasłużenie wygrali Puchar Polski.
Nie mieliście dużo czasu na odpoczynek, bo już w środę graliście mecz Ligi Mistrzów z Dynamo Moskwa. Sytuacja nie była i nie jest łatwa, ale można zauważyć, że zespół gra najlepiej, stojąc pod ścianą.
Tak, zgadza się. Jak jest dużo tych trudnych momentów, zespół buduje swoją formę i charakter. Idziemy wtedy do przodu i łatwiej jest grać. Kiedy musimy wygrywać, bo od tego zależy nasz dalszy udział w Lidze Mistrzów, wtedy gramy jak chcemy i zdobywamy ważne punkty. Taka sytuacja zawsze jest w pewnym stopniu dobra dla zespołu.
Kolejny mecz z Lokomotivem Nowosybirsk zagracie u siebie. To wam pomoże?
Zdecydowanie tak. Będzie nam dużo łatwiej grać w Polsce niż w Nowosybirsku. Tam było nam przede wszystkim za zimno (śmiech). Poza tym swój wpływ na pierwszy mecz miała też zmiana czasu, bo to aż sześć godzin różnicy. Myślę, że w naszej hali będzie nam łatwiej, bo przede wszystkim będzie nam się lepiej zagrywać. Taki komfort zawsze jest dla nas dobry.
Jest pan blisko Grzegorza Łomacza, jak wygląda jego powrót do zdrowia?
Wiadomo, że w takiej sytuacji wszystko zależy od zawodnika, każdy zmaga się z kontuzjami indywidualnie i regeneruje się we własnym tempie. Gregor (Grzegorz Łomacz – przy. red.) jest silnym graczem i cały czas pracuje, aby jak najszybciej powrócić do zdrowia i gry. Nie wiadomo, ile jeszcze czasu jest mu potrzebne, ale mamy nadzieję, że szybko do nas wróci.
Ze Srećko Lisinacem rozmawiała Marta Chlebicka