Bartłomiej Lemański: „Zabrakło chłodnej głowy w trudnych momentach”

Siatkarze Asseco Resovii Rzeszów w ostatniej kolejce PlusLigi zmierzyli się z gdańszczanami. Gospodarze nie zdołali wywalczyć w tym spotkaniu ani jednego punktu, ulegając przeciwnikom w trzech setach. „Ciężko było grać z takim rywalem, bo każdy z zawodników ma ciężką zagrywkę” – mówił po spotkaniu Bartłomiej Lemański. 

 

Plan był inny

 

Siatkarze Asseco Resovii Rzeszów meczem z Treflem Gdańsk chcieli podbudować swoje morale po spotkaniu z jastrzębianami, w którym prowadzili już 2:0, a ostatecznie wygrali dopiero po tie-breaku. Sobotni mecz w Rzeszowie miał jednak zdecydowanie inny przebieg, całkowicie niekorzystny dla gospodarzy, którzy nie zdobyli w nim żadnego punktu. „Wyszło inaczej niż oczekiwaliśmy. W pewnych momentach robiło się naprawdę nerwowo i ciężko było utrzymać koncentrację, żeby skończyć te łatwiejsze piłki lub wyprowadzić kontrę. Niestety już w pierwszym secie rywale nam odskoczyli. Później graliśmy na równi, a oni i tak nam odskakiwali. Ciężko powiedzieć, co poszło nie tak, ale na pewno popełniliśmy za dużo błędów. Zabrakło chłodnej głowy w trudnych momentach” – mówił po meczu Bartłomiej Lemański, który w starciu z Treflem Gdańsk zdobył dziewięć punktów.

 

 

Gdańska zagrywka sprawiła problemy

 

Podopieczni trenera Andrei Anastasiego w meczu z rzeszowianami bardzo ryzykowali w polu serwisowym, co przyniosło im korzyści w postaci trzech asów i wielu niedokładnych przyjęć po stronie Asseco Resovii. „Ciężko było grać z takim rywalem, bo każdy z zawodników ma ciężką zagrywkę i czasem trzeba grać nawet z piątego metra i z dokładnym przyjęciem też jest ciężko” – mówił Bartłomiej Lemański. Rzeszowianie starali się prowadzić z rywalami wyrównaną walkę, ale w kluczowych momentach to goście przejmowali kontrolę. Największą bolączką miejscowych było niedokładne przyjęcie, które utrudniało dokładne rozegranie. „Wystarczy, że na zagrywce odpali jedna osoba i można podgonić wynik. Były takie serie, że pojawiały się dwa asy i przewaga malała. Ciężko było nam się przebić” – dodał rzeszowski środkowy. Z powodu niedokładnego przyjęcia najbardziej obciążony w ataku był Jakub Jarosz, który otrzymał dwadzieścia dziewięć piłek, z czego skończył jedenaście. „Myślę, że nie jest tajemnicą, że atakujący dostaje najwięcej piłek i rywale idą do niego w ciemno. W poprzednich meczach grał bardzo dobrze, więc można było się spodziewać, że blok skupi się na nim” – zakończył Bartłomiej Lemański.

 

 

 

 

Źródło: Informacja własna